18/05/2020

Przekroczyliśmy granice absurdu, przed nami już tylko opary szaleństwa.

Te kilka miesięcy, które świat spędził w odosobnieniu stało się dowodem, że izolacja rodzi szaleństwo.

Społeczeństwa karmione na przemian to strachem przed śmiercią, to przez odcięcie tlenu a potem nadzieją na przeżycie, by znowu karmić je strachem przed powtórką armagedonu na jesień, pogrążają się w nieopisanym dysonansie poznawczym.

Pomocną dłoń wyciągają wszyscy dobrze znani i cenieni celebryci, telewizje i kampanie społeczne. “Nikt nie ma lekarstwa na zarazę, dla tego zostańmy w domu”, to jest remedium na wyzwanie w jakim stanął świat i to dosłownie stanął jak każdy zdążył zauważyć.

Ostatnie miesiące były wypełnione budowaniem odpowiedzi na trzy podstawowe pytania: czy przeżyjemy kataklizm, kiedy ktoś nas uratuje i czy będzie tak jak dawniej.
Ten czas stał się pożywką dla każdej telewizji, radia czy portalu internetowego, które obierały rzeczywistość niczym cebulę – warstwę po warstwie, żeby pokazać każdemu z nas, że ten ratunek nie jest pewny, że ucieczka w samotność może nas uratować i najgorsze co możemy zrobić sobie i innym to żyć tak jak żyliśmy dotąd, czyli chodząc do fryzjera, spotykając się ze znajomymi przy piwie.

Dziś żyjemy w świecie, w którym nie towarzystwa należy szukać, ale pustelni na osiedlach i blokowiskach.

Ten swoisty eksperyment społeczny, niemożliwy do przeprowadzenia – jakby każdy z nas powiedział jeszcze na początku 2020 stał się faktem. Staliśmy się białymi myszkami, a świat za oknem labiryntem w którym nagroda za znalezienie sera to budowa nowego społeczeństwa, w którym na modłę chińskiej wersji komunizmu  będziemy nagradzani za posłuszne wykonywanie nakazów, mających na celu uratowanie każdego przed niebezpieczeństwem.

Strach ma wielkie oczy, a dzisiaj można powiedzieć że jeszcze szalone i jednocześnie zamglone.

Nie wiadomo już czy szaleńcami byliśmy przed, czy może po spotkaniu z wirusem. Na wyścigi wymyślamy nowe sposoby, jeżeli nie walki z morderczym niebezpieczeństwem, to chociaż na zmniejszaniu prawdopodobieństwa czającej się za rogiem śmierci.

Pierwsze jaskółki już lecą z Niemiec, gdzie widzimy jak buduje się obraz nowej normalności, chętnie używanego opisu tego co nas czeka nie tylko przez polskich polityków.

Nie możemy zapominać o społecznym dystansie i wiedząc, że ludzka niefrasobliwość może zniweczyć walkę o nasze bezpieczeństwo, jedna z kawiarni wprowadziła makaronowe czapki. Które niczym strój kosmonauty uchronią nas przed kontaktem ze śmiertelną próżnią przestrzeni kosmicznej. Dzisiaj już wiemy jak będąc sami i na dystans możemy być jednocześnie razem.

Trzeba przyznać, że nasz zachodni świat z którego wolności zwykliśmy być dumni, zaczyna czerpać pełnymi garściami z chińskich lekcji.

Modelem naszej nowej wolności, będą dalekowschodnie standardy, w których trzeba dbać o dwie rzeczy: o podążanie za wytycznymi autorytetów bez względu jak absurdalne były by to nakazy, oraz o pilnowanie własnej przestrzeni, w której nic po za twoim smartfonem i makaronową czapką już się nie zmieści.

Ponoć Da Vinci powiedział, że “milczenie społeczeństwa jest pokarmem dla rządzących” a ta nowa rzeczywistość będzie stanowiła znakomitą ucztę dla tych, którym nasze dobro leży na sercu.

Ten nowy świat jak każdy nowy, który był już wcześniej budowany, ma być wsparty na fundamentach nieskażonych starymi nawykami. Czyli tym, czego chcemy się pozbyć i wykorzenić. Przedszkola i szkoły to są miejsca, gdzie nowy świat będzie się formował. Może stąd wszystkie prognozy, które mówią nam, że kryzys będzie trwał nawet pięć lat. To czas w którym korzenie dobrze się rozrosną i utrwalą. Nasze nowe pokolenie przyniesie nam to czym jesteśmy karmieni w mediach każdego dnia.

kontrola inwigilacja ,